Wilgoć w mieszkaniu – zmora użytkownika
Wilgoć, a w dalszej kolejności zagrzybienie kojarzone jest ze starym budownictwem, budynkami wymagającymi termorenowacji, naprawy izolacji przeciwilgociowej lub wymiany stolarki okiennej. Problem ten natomiast dotyczy również nowych mieszkań, które spełniają coraz ostrzejsze standardy i wymagania dotyczące energooszczędności, a pomimo tego problem zawilgocenia i pojawiających się grzybów staje się zmorą użytkownika. Przyczyn zawilgocenia mieszkania może być wiele, lecz pomijając wspomniane już wcześniej, występujące przeważnie w starych budynkach, możemy skupić się na dwóch występujących nagminnie: niedostatecznym ogrzewaniu i wietrzeniu lokalu.
Biorąc pod uwagę stale rosnące koszty związane z ogrzewaniem mieszkania, zrozumiałe wydają się działania polegające na ograniczeniu zużycia energii cieplnej. Wśród najczęściej spotykanych, można wymienić całkowite zamykanie zaworów centralnego ogrzewania na okres pobytu w pracy, zakrywanie nawiewników okiennych, zabudowywanie kratek wywiewnych oraz ograniczenie do minimum wietrzenia, które zawsze niesie za sobą pewne straty ciepła, szczególnie w okresie zimowym. Działania takie przynoszą tylko pozorne korzyści, a w dłuższej perspektywie stają się przyczyną powolnej destrukcji mieszkania spowodowanej podwyższoną wilgotnością.
Jak wynika z przeprowadzonych badań, czteroosobowa rodzina podczas codziennego użytkowania mieszkania „produkuje” w ciągu doby 12 litrów wody pod postacią pary wodnej. Przy założeniu, że temperatura powietrza w mieszkaniu wynosi około 20°C, ilość wody jaką przyjmie bez wykraplania na ścianach powietrze w mieszkaniu o powierzchni 70 m2, wynosi zaledwie 3 litry. Oznacza to, że 9 litrów musi zostać wydalone z lokalu. Jeżeli jednokrotna wymiana powietrza zapewni wydalenie 3 litrów, oczywiste staje się, że aby usunąć 9 litrów musimy zapewnić trzykrotną wymianę powietrza w ciągu doby. Jeszcze gorsza sytuacja występuje w przypadku zupełnie nowego mieszkania, gdzie dodatkowo należy zadbać o usunięcie wilgoci powstałej w wyniku odparowania wody technologicznej „wbudowanej”. W tej sytuacji błędnym jest założenie, że wystarczy wymiana powietrza przez wentylację grawitacyjną, której działanie bez stałego dopływu powierza z zewnątrz jest ograniczone, a jedyną skuteczną metodą jest systematyczne wietrzenie mieszkania.
Zakłada się, że przy uchylonym oknie można uzyskać mniej więcej jednokrotną wymianę powietrza w ciągu godziny. Niestety oznacza to, że aby wietrzenie tą metodą było skuteczne, musi być długotrwałe, a to z kolei w okresie zimowym jest niewykonalne, nie mówiąc już o stratach ciepła. Kierując się tym przeświadczeniem ograniczamy się w zasadzie do minimalnego wietrzenia, mającego na celu odświeżenie powietrza, a sprawa wilgoci schodzi na plan dalszy, do czasu kiedy na ścianach pojawiają się pierwsze ogniska grzyba. Znacznie skuteczniejszą metodą, a co najważniejsze mniej uciążliwą i nie narażającą nas na długotrwałe wychłodzenie mieszkania jest wietrzenie „na przestrzał”. Przy takim wietrzeniu jednokrotna wymiana powietrza następuje po około 5 minutach, a co za tym idzie wietrząc mieszkanie kilkukrotnie, lecz krótko i efektywnie możemy zapewnić niezbędną wymianę powietrza bez narażania się na duże koszty, a także trudną i często przegraną walkę z wilgocią.